Jak prawidłowo przeprowadzać prywatyzację?
Libertarian oraz liberałów opowiadających się stanowczo za wolnością łączy jeden cel – prywatyzacja środków produkcji. Spory między jednymi libertarianami a drugimi dotyczą jednakże sposobu dokonania tej prywatyzacji. W wielu przypadkach sprawa jest bardzo prosta – wystarczy oddać majątek poszkodowanemu lub jego dziedzicowi. Osobiście znałem hrabiego Kobylańskiego, którego przodkom PRL zagarnęło zamek w okolicach Starego Sącza i Gródka), a obecne państwo, zamiast mu go oddać, pozwoliło mu jedynie zamieszkać w pokoju służby. Takie rozwiązanie – zwrot majątku, jest oczywiste, w przypadku mienia znacjonalizowanego bezprawnie.
Jednak co jeśli mienie jest bezspadkowe, bądź jeśli nigdy nie miało prywatnego właściciela (jak np. publiczna szkoła wybudowana za publiczne pieniądze)?
Aby prawidłowo spojrzeć na tą sytuację musimy zbadać status własności państwowej, w przypadku gdy nie ma prawowitego właściciela/właścicieli. W takim wypadku, jako iż zostało to zagarnięte przez państwo, prawo do tej własności automatycznie nie może być w rękach państwa. Na tej samej zasadzie złodziej nie może być właścicielem ukradzionego przezeń majątku, nawet jeśli(a raczej powinniśmy powiedzieć) tym bardziej, jeśli zabił prawowitego właściciela i wszystkich jego dziedziców.
Toteż WŁASNOŚĆ PAŃSTWOWA NIE NALEŻY DO PAŃSTWA, jako iż państwo jest właśnie agresorem.
Podsumujmy zatem co wiemy:
1. Ta własność nie ma prawowitego właściciela
2. Na pewno to nie państwo, które ją posiada nie jest jej właścicielem
Jest to oczywiście własność niczyja, mienie porzucone.
A co robimy z mieniem, które jest niczyje?
Można dokonać zawłaszczenia. A kto, jeśli nie Ci pracujący w danym obiekcie publicznym najbardziej go zawłaszcza?
Hans Hermann Hoppe proponuje rozwiązanie:
Syndykalizm prywatyzacyjny. Syndykalizm per se oczywiście jest sprzeczny z ideą własności prywatnej, jednak w tym przypadku jego hasła „szkoły dla nauczycieli, kopalnie dla górników” itp. wydają się być najlepszą alternatywą. Oddajmy nauczycielom szkoły, w których pracują. Niech każdy z nich posiądzie w nich określone akcje. Wielu nauczycieli od razu sprzeda akcje np. dyrektorowi, część z nich sobie je zostawi. W przeciągu kilku lat sytuacja ustabilizuje się i będzie wiadomo kto posiada dany zakład, w tym przypadku szkołę. Tak samo należy uczynić ze szpitalami, kopalniami, biurami, urzędami.
W ten sposób, wychodząc z początkowego nieładu własności, po czasie osiągniemy stabilizację. Własność niczyja zostanie zawłaszczona. Pierwotnie – nie, ale wtórnie!
Warto dodać, że opisaną powyżej metodę przetestowała już
m.in śp. Margaret Thatcher, oddając państwowe
przedsiębiorstwa ich własnym pracownikom w latach
osiemdziesiątych, co spotkało się z pozytywnym odzewem.
Źródło: ,,Demokracja – bóg, który zawiódł”
Julian Heller