Jedynym gwarantem racjonalnej reformy sądownictwa jest całkowita prywatyzacja systemu wymiaru sprawiedliwości. Tylko prywatny system, konkurujących ze sobą i niezawisłych od polityków sądów, jest w stanie zapobiec podstawowemu mankamentowi współczesnych systemów wymiarów sprawiedliwości, w wyniku którego – w sporach między obywatelem a państwem – to ostatnie jest sędzią we własnej sprawie.
W oczekiwaniu na ideał
W zetatyzowanym świecie zdominowanym przez model „państwa opiekuńczego” perspektywa odebrania państwu władzy nad sądownictwem, bo do tego sprowadza się prywatyzacja systemy wymiaru sprawiedliwości, wciąż wydaje się utopią. Dlatego jedynym w miarę racjonalnym i sprawiedliwym rozwiązaniem wydaje się system amerykański ,w którym prokuratorzy i sędziowie wybierani są w wyborach powszechnych.
W trakcie ostatnich zmagań nad reformą sądownictwa, pomysł sięgnięcia po rozwiązanie amerykańskie zgłaszali m.in. posłowie ugrupowania Kukiz 15, Jakub Kulesza i Jacek Wilk. O takim rozwiązaniu piszą od dłuższego czasu publicyści Partii Wolność i libertarianie. Są to wciąż głosy wołających na puszczy. W przekonaniu przeciętnego obywatela państwo jest jedynym antidotum na niesprawiedliwość i gwarantem wolności. Najlepszy dowód, że w ćwierć wieku po fiasku realnego socjalizmu, odżywa w Polsce tęsknota za super-państwem, super-władzą i super – nacjonalizacją.
Mimo iż system amerykański zgodny jest w zgodzie z paradygmatem demokracji, a nawet z intuicyjnym pojęciem sprawiedliwości, wspomniane propozycje nie spotkały się – jak dotąd – z zainteresowaniem gremiów prawników czy innych autorytetów. Propozycje poddania stanowisk prokuratorskich i sędziowskich weryfikacji demokratycznego elektoratu zbywany są enigmatycznych komentarzem, że „Polska to nie Ameryka”, albo, że „nawet Amerykanie nie są ze swego systemu zadowoleni”. Zrozumieć można intencje polityków, którzy chcą położyć łapę na wszystkim i wszystkich, ale dlaczego wolnych wyborów sędziów i prokuratorów nie chcą sami zainteresowani?
Przecież w odpowiedzi na ewentualne zagrożenie niezawisłości sędziów, Krajowa Rada Sądownicza, a nawet opozycja polityczna mogły zgłosić postulat wybierania sędziów w wyborach powszechnych. To byłaby mocna alternatywa wobec monopolistycznej koncepcji PiS. Dlaczego zatem jej nie zgłosili?
Wątpliwości
Najczęściej powtarzanym argumentem przeciwko powszechnym wyborom sędziów i prokuratorów jest to, że sami Amerykanie mają w tej kwestii wątpliwości. Czy trudno się dziwić polskim autorytetom prawnym, skoro procedurę powszechnych wyborów sędziów i prokuratorów krytykują prawnicy z USA? Znany chicagowski adwokat, David Novoselsky, jest zdania, że demokratyzacja wyborów na sędziów, to złudzenie:
– Który z wyborców ma czas i ochotę, by analizować postawę moralną, intelektualną i profesjonalizm kilku tuzinów kandydujących na urząd prawników?
Podobne wątpliwości ma wielu innych prawników. Mają je sędziowie.
Podczas ostatniego głosowania, w listopadzie 2016, na stanowiska sędziów i prokuratorów w stanie Illinois (populacja 12,8 mln ludzi) kandydowało ok. 90 osób. Samo przejrzenie listy kandydatów zabiera dwie godziny. Do tego dochodzą: CV kandydatów, opinie na ich temat ze strony środowiska prawniczego, obywatelskiego, komentarze medialne, doświadczenie i dorobek życiowy, życiorys polityczny i wiele innych charakterystyk, które należy brać pod uwagę przy wyborze należytego kandydata. Bez nich racjonalny wybór jest niemożliwy, skutkiem czego zaznaczenie tego, czy innego kandydata jest dla większości wyborców kwestią przypadku lub powierzchownej oceny. I tak się dzieje w odniesieniu do ogromnej większości normalnych, żeby nie powiedzieć przeciętnych kandydatów. Wyborcy chętnie wybierają kandydatów normalnych, miłych, sympatycznych itp. uważając, że taka osoba na urzędzie krzywdy im nie zrobi.
Pod tym względem wybory sędziów czy prokuratorów nie różnią się wiele od wyborów posłów, wojewodów, radnych a nawet prezydentów. Różnice pojawiają się dopiero wtedy, gdy kandyduje ktoś „szczególny”, a więc ktoś, kto może coś w naszym życiu NAPRAWDĘ zmienić. Wtedy zaczynamy się zastanawiać, czy takiego kogoś bardzo na danym stanowisku chcemy, czy wolimy, aby go na nim n ie było. W takiej sytuacji wyborcy angażują się po stronie kandydata, albo przeciwko niemu. Tworzą grupy poparcia, albo kandydata bojkotują. Mamy do czynienia z sytuacją aktywnego zaangażowania się obywateli, a tylko w takich warunkach można mówić, że wybór publiczny przyczynia się do wzrostu użyteczności, czyli do poprawy sytuacji.
Skoro więc uważamy, o czym nam rządzący chętnie przypominają, że wybór posła, wojewody czy radnego to wyraz woli suwerena, równie dobrze możemy uważać, że wyrazem woli suwerena jest wybór sędziego czy prokuratora. Możemy tych ludzi wybrać sami, bez pośrednictwa polityków. Jeśli ktoś, mimo wszystko obawia się, że takie głosowanie jest zbyt upolitycznione, w oczekiwaniu na prywatyzację i prawdziwą reformę wymiaru sprawiedliwości, można nakazać kandydatom na wybieralny urząd sędziego czy prokuratora, by powstrzymali się od afiszowania swych preferencji politycznych. Amerykanie tak robią i ich system wymiaru sprawiedliwości może być wzorem do naśladowania.
Jan M Fijor
www.menger.pl